Rejsuj.pl jest społecznością skupiającą żeglarzy. Zapoznaj się z doświadczeniem żeglarskim swoich znajomych, obejrzyj zdjęcia i wideo z rejsów.
Rejsuj.pl to także największa multimedialna baza danych o jachtach.
Zaplanuj z Rejsuj.pl kolejny sezon i umów się na rejs ze znajomymi!

Twoja przeglądarka jest bardzo stara i wymaga uaktualnienia!


Załoga portalu Rejsuj.pl rekomenduje aktualizację Internet Explorera do najnowszej wersji.

Kapitan na gigancie

Data:  2010-05-17 21:50:00
Ocena:
Autor: Krystyna Pohl   Żródło: gs24.pl
Wiktor Bąk - Polak a zarazem Szczecinianin jest dowódcą jednej z największych jednostek pływających na świecie.

Na supertankowcu Knock Nevis można by położyć wieżę Eiffla czy bliźniacze Petronas Twins Towers z Kuala Lumpur. Wiktor Bąk zakochał się w nim od pierwszego wejrzenia. Zapragnął zostać jego kapitanem. I jest.

Same liczby mogą wywołać zawrót głowy. Knock Nevis ma prawie pół kilometra (485,46 m) długości, 69 metrów szerokości i 70 m wysokości od stępki do masztu nadbudówki. Jego nośność przekracza 564 tys. ton. Prawdziwy kolos. Najwyższy budynek świata, Taipei Financial Center (Tajwan), wystawałby poza burtę statku jedynie o 22 centymetry.

Knock Nevis jest największym statkiem w historii światowego okrętownictwa i największą na świecie pływającą konstrukcją stalową. Potężne holowniki wyglądają przy nim jak zabaweczki.

- Spełniło się moje marzenie - mówi z uśmiechem Wiktor Bąk, kapitan żeglugi wielkiej ze Szczecina. - A moje marzenia zawsze sięgały gwiazd albo wybiegały poza horyzont. Zawsze fascynowały mnie wielkie tankowce i marzyłem, by dowodzić największym z nich. Pamiętam, gdy pływałem na 30-tysięcznikach, to z zachwytem i żalem spoglądałem na spotykane na morzach 150-tysięczniki. Parę lat temu po raz pierwszy zobaczyłem mojego wymarzonego giganta. Byłem wówczas chiefem na 55-tysięczniku Four Tides. Akurat mijaliśmy się na mojej wachcie. Nie mogłem od supertankowca oderwać oczu. Pomyślałem, że fajnie byłoby znaleźć się na mostku takiego statku. Wtedy nie przypuszczałem, że stanie się to tak szybko. Od maja 2005 roku dowodzę nim.

W młodości myślał o architekturze, o projektowaniu budynków sięgających nieba. Ale chęć zobaczenia świata okazała się silniejsza. Zamiast politechniki wybrał Wyższą Szkołę Morską w Szczecinie. To były lata 70. i ta uczelnia była prawdziwym oknem na świat.

Morską karierę zaczął na rybackich trawlerach świnoujskiej Odry i chłodniowcach Transoceanu. Potem był pierwszy kontrakt zagraniczny i pierwsze niewielkie, stare tankowce u greckiego armatora. I kolejne dużo większe i nowocześniejsze u Norwega. Pływał i cały czas zgłębiał nowe przepisy dotyczące żeglugi, kończył kolejne kursy, zdobywał kolejne certyfikaty.

Dalekie, egzotyczne porty poznał pływając na masowcu Four Tides. Trzykrotnie na tym statku okrążył świat. Przeładunki, szczególnie w Ameryce Południowej, trwały długo, był czas na zwiedzanie. Zobaczył też Australię, Chiny, Europę. Pływanie było fascynujące, nawet kilkunastomiesięczne rejsy nie były męczące. Gdyby nie ukochana żona Iwona i córeczka Karolina, to pewnie nie schodziłby ze statku.

Pierwszy po Bogu

W 1995 roku otrzymał dyplom kapitana żeglugi wielkiej. Śledził zapotrzebowania różnych agencji załogowych. W rok później pojechał na rozmowę do przedstawicielstwa norweskiego armatora w Warszawie. Kandydatów czternastu, miejsca tylko dwa. Po krótkiej rozmowie dostał pracę w firmie żeglugowej Fred Olsen, w której jest do dziś.

Jako pierwszy oficer zamustrował na 150-tysięczniku, tankowcu Knock Allan. Pływał na nim prawie pięć lat. Dowództwo objął na FPSO Petroleo Nautipa. To ciekawy statek. Ten skrót oznacza jednostkę, która odbiera ropę naftową z wież wiertniczych lub odwiertów i wstępnie przetwarza, a także magazynuje i wyładowuje na inne tankowce. Statek stał na morskich polach naftowych Angoli.

- Po pół roku zapadła decyzja o remoncie - opowiada kapitan. - Zaprowadziłem statek do stoczni w Singapurze. A stamtąd na pole naftowe Gabonu. Po raz pierwszy ustawiałem taką jednostkę na polu naftowym. Niezwykłe doświadczenie. Przepracowałem na tym statku dwa lata. Któregoś razu dotarła do mnie informacja, że Fred Olsen kupuje największy statek na świecie. Moje odległe marzenia raptem znalazły się w zasięgu ręki.

Był maj 2005 roku. Śmigłowiec wystartował z Doha, stolicy Kataru. Po 45 minutach był już nad lądowiskiem na supertankowcu Knock Nevis stojącym na polu naftowym w Zatoce Perskiej.

- Niesamowity widok, niesamowite wrażenie - mówi kapitan. - Ależ to jest wielkie bydlę, tak pomyślałem. Wszystko na nim jest dwukrotnie większe od statków, na których byłem wcześniej. A potem stanąłem na mostku i miałem przed sobą ponad czterysta metrów pokładu. Na statku zmieniałem hinduskiego kapitana Jayant Sahu, który dowodził nim przez piętnaście lat i odchodził na emeryturę. Był prawdziwą encyklopedią supertankowca. Od niego dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy o tym statku.

Supertankowiec został zbudowany w latach 1979-81 w japońskiej stoczni Oppama, należącej do koncernu Sumitomo. Otrzymał imię Seawise Gigant. Miał wówczas 480 tys. ton nośności. W trzy lata później w japońskiej stoczni Nippon Kokan został wydłużony o jedną sekcję do obecnej długości 485 m i nośności 564 tys. ton.

W 1989 roku podczas wojny irańsko-irackiej w Cieśninie Ormuz w tankowiec trafiły dwie irackie rakiety. Jedna w nadbudówkę, druga w lewą burtę. Ta druga na szczęście nie wybuchła. Ale ta pierwsza wyrządziła ogromne szkody. Spłonęła cała nadbudówka i spłonął statek, który odbierał ropę z tankowca. Początkowo supertankowiec spisano na straty, uważano, że nie opłaca się go remontować. Jednakże w 1989 roku zdecydowano się na remont w Singapurze.

Dwa lata później supertankowiec opuścił stocznię pod nazwą Jahre Viking. Woził ropę z Zatoki Perskiej do USA i Singapuru. Jednorazowo zabierał ponad cztery miliony baryłek. Był uważany za pływającą bombę ekologiczną. Działacze organizacji Greenpeace protestowali przeciwko wejściu tego statku do Rotterdamu.

W centrum pola naftowego


W 2004 roku supertankowiec stał się własnością firmy Fred Olsen, przeszedł kolejny remont i zmienił nazwę na Knock Nevis. W stoczni w Dubaju został przerobiony na jednostkę typu FSO, czyli taką, która odbiera ropę z odwiertów lub wież wiertniczych i przeładowuje ją na inne statki. Jest pływającym magazynem ropy na polu naftowym w Zatoce Perskiej.

Na statku pracuje 70-osobowa, międzynarodowa załoga. Hindusi, Filipińczycy, Ukraińcy i kilku polskich oficerów. Kilku kucharzy gotuje dania kuchni hinduskiej, filipińskiej i europejskiej. Załoga ma dostęp do telewizji satelitarnej, internetu, satelitarnej łączności. Nie może tylko zejść na ląd.

- Mój dzień pracy zaczyna się o piątej trzydzieści, a kończy o dwudziestej drugiej - mówi kapitan. - I tak jest przez sześć tygodni. Praca jest w systemie sześć tygodni na statku, sześć w domu. Codziennie kilka razy przechodzę pokład tam i z powrotem, co daje parę kilometrów. Ktoś kiedyś rzucił pomysł roweru, ale zrezygnowano ze względów bezpieczeństwa. Na statku w ogóle nie ma alkoholu, a palić można tylko w wyznaczonym miejscu. Co tydzień cała załoga uczestniczy w ćwiczeniach alarmowych. Supertankowiec znajduje się w środku pola naftowego i jest też takim centrum obserwacyjno-koordynacyjnym. Mamy system wczesnego ostrzegania. Każda jednostka w promieniu 15 mil jest rejestrowana. Gdy zbliży się do nas na odległość pięciu mil, ostrzegamy siły powietrzne Kataru.
Zobacz ofertę rejsów na sezon
15
Lis
2025
Labrador
Kategoria: szanty
Warszawa