Najcięższy rejs w jakim dotychczas brałem udział z ekstremalnie trudnym nocnym pływaniem. Napisze tylko, że nie udało nam się 'przejśc" Rozewia. Stracilismy wszystkie możliwe żagle, oprócz foka sztormowego na którym i tak pruliśmy 4-6 węzłów (wracając z wiatrem), wyrwało nam bloczek z częścią pokładu (niefortunnie nad moją szafką), oraz straciliśmy możliwośc pływania na silniku do przodu (do mariny w Gdańsku wciągał nas Zaruski) . Po tym rejsie niektórym na dobre przeszła ochota na pływanie..
Brak osób, które obserwują rejs.